poniedziałek, 18 lutego 2013

4 weeks to the end

Jak ten czas szybko leci. Już tylko 4 tygodnie do rozwiązania i jedna myśl w głowie: donoszę do 17 marca czy nie donoszę??? Załapię się na roczny macierzyński czy nie??? Pożyjemy, zobaczymy. Oby maleństwo było zdrowe, poza tym tak naprawdę reszta się nie liczy. 
A ja wciąż rosnę i rosnę. Zaczynam odczuwać poważne trudności w poruszaniu się. Zostałam "uziemiona'"! 


Już nie mogę się doczekać jak będę mogła ubrać normalne spodnie, ukochaną białą koszulę i marynarkę. W kolejce na wiosnę czeka też z 8 par nowych butów na szpilce, których nie miałam okazji zaprezentować. 
Pozdrowionka :)



piątek, 1 lutego 2013

Ciężarówka

No i kto powiedział, że będzie łatwo??? Przyjęłam postać gigantycznego monstrum, dinozaura z odległej epoki :) "Na zegarach" prawie 20 kg więcej! Przeraziłam się jak stanęłam ostatnio na wagę. Niestety, muszę się poświęcić. Najważniejsze, że maleństwo jest zdrowe no i całkiem spore, bo waży już 2180. Miałam rodzić 20 marca, ale termin z USG pokazuje teraz 14.03. Ciekawe? Donoszę czy nie donoszę. Moje samopoczucie w ciąży doprowadza mnie czasem do szału. Dalej zdarza mi się wymiotować, odczuwam mdłości itp. O wyspaniu się nie ma mowy, tak się mały kręci w brzuchu. Najprostsze czynności dnia codziennego strasznie mnie męczą, po przejściu 100 metrów wpadam w zadyszkę jak 80-letnia babcia. Jeszcze tylko 6 tygodni przede mną.... i zaczynam panikować. Cały ten poród, bóle z nim związane. Dla mnie to będzie szok!
Wyprawka praktycznie już skompletowana: wanienka, pampersy, łóżeczko, komplet pościeli, ubranka, ręczniki, kosmetyki i kocyki kupione :) Trochę się tego nazbierało. Teraz mam dużo prania i prasowania, no i mały dylemat: gdzie to wszystko poukładać? W następnym tygodniu spakuję już torbę do szpitala, żeby nie panikować w ostatniej chwili. 
Najgorsze, że nic mi się nie chce robić. Potrafię cały dzień przechodzić w piżamach, z potarganymi włosami, bez makijażu. Oj zaniedbuję swe ciało. Planuję udać się na wizytę u kosmetyczki: manicure i pedicure dla poprawy humoru, no i druga sprawa, że do stóp już nie dosięgam :) Nałożenie skarpetek zajmuje mi 5 min, a co dopiero mówić o pomalowaniu paznokci. Moje życie towarzyskie praktycznie nie istnieje. Wychodzę z domu tylko do lekarza i w niedzielę w odwiedziny do teściów. W zimową kurtkę ledwo włażę, jest tak obcisła jakby miała za chwilę na mnie pęknąć, także pozostaje mi siedzenie w przytulnym domku, w dresach . 
Zamieszczam kilka fotek :)







I na koniec moja "mordka" :)