wtorek, 10 grudnia 2013

Everyday...

Żyję. Mam się dobrze. Cierpię na notoryczny brak czasu. Dużo ostatnio się dzieje w moim życiu, w sumie naszym, bo nie jestem sama. Jestem z siebie dumna, nawet bardzo dumna. W końcu się zmobilizowałam i dopięłam swego. Budujemy nasz nowy, własny, wymarzony dom. Po pół roku walki z polską biurokracją dostaliśmy pozwolenie na budowę :) Ławy pod fundament już wylane. Niestety na Podlasie zawitała zima i wszelkie prace musiały zostać wstrzymane. No ale od wiosny ruszamy pełną parą.


A tak wygląda nasz projekt:

Moje ciało nadal nie chce ze mną współpracować. Brzuch jak wisiał tak wisi. Dzięki stresowi związanemu z budową ubyło mi ponad 2 kg. Ćwiczenia odstawiłam w kąt. Jestem leniwa, przyznaję się bez bicia. Najważniejsze to zaakceptować siebie, no i chyba powoli mi się to udaje. 


Synek to mały niejadek. Karmiąc, muszę mu puszczać jego ulubione teledyski na YouTube, bo inaczej buzi nie raczy otworzyć. Toleruje tylko mamine mleko i wybrane dania ze słoiczków. Butelki nie rusza. Skończył już 8 miesięcy. Jesteśmy praktycznie nierozłączni. Teraz on jest całym moim życiem. Wiem wiem, gadam jak pokręcona mamuśka :) 

Na koniec Instagram:








   
Coś dla ucha...